środa, 18 marca 2015

Jak zwiedzić Florencję nie ruszając się z domu


Kilka lat temu, z dość przyziemnych przyczyn finansowych, musiałam siedzieć w domu znacznie dłużej, niż bym tego sobie życzyła. Odkryłam wtedy niesamowite ilości pożytecznych książek i filmów, które teleportowały mnie w upragnione przeze mnie miejsca przy niewielkim lub żadnym koszcie.
To pierwszy wpis dedykowany tym, którzy, choćby nie wiem, jak chcieli, niestety nie mogą się ruszyć stamtąd, gdzie są. A także tym, którzy mogą, ale jeszcze im mało :)
Z KSIĄŻKAMI CHRISTOBEL KENT (póki co, niestety, tylko po angielsku) było tak samo. Siedząc w Irlandii desperacko zapragnęłam Włoch. Jako że jeszcze w tym samym momencie zachciało mi się kryminałów do słuchania, a biblioteka hrabstwa Wicklow gwarantuje darmowy dostęp do audiobooków, zaczęłam szukać właśnie tam. I tak oto je znalazłam.

Dobrałam się do serii, której akcja toczy się głównie we Florencji, a głównym bohaterem (choć nie jedynym) jest detektyw Sandro Cellini. Za co lubię tę serię?

Za to, że autorka wie, o czym pisze, mieszkała we Włoszech, i kiedy się czyta o Florencji z tych książek, jest tak, jakby się tam było. Świetnie oddaje nie tylko wygląd miejsc, które opisuje, ale i ich zapach, temperaturę, czy nastrój. Florencja Christobel Kent to nie zatłoczone place i pełne turystów ulice, ale to, co podobało mi się tam najbardziej, kiedy o 8 rano zobaczyłam ją z okien autobusu - kawałek chodnika w cieniu drzew nieopodal kawiarni, skrzyżowanie pokryte w całości setką ludzi na skuterach, eleganckie panie w świetnie skrojonych garsonkach i kaskach na głowach. Miasto, w którym toczy się życie.


Kolejnym powodem, dla którego jej książki mi tak pasują, jest główny bohater - Sandro Cellini. Ma swoje wady i nie zawsze dobrze mu się wiedzie. To właściwie nikt specjalny, nie do końca wiem, dlaczego tak strasznie go lubię. Chyba za to, że jest dobry, sprawiedliwy i można mu zaufać. 

Po trzecie, pisarka bardzo dobrze zna środowisko artystyczne. Potrafi odmalować ten światek z zaskakującą wręcz wiernością. Innym pisarzom strasznie słabo się to udaje, wystarczy tutaj wymienić Arturo Perez-Reverte, z bezbrzeżną naiwnością projektującego swoje uprzedzenia na temat sztuki na postacie, które rzekomo profesjonalnie się nią zajmują. Christobel Kent musiała to jednak widzieć od środka, więc można się od niej dużo nauczyć, jeśli kogoś interesuje to środowisko. 

Po czwarte, jej postaci są zawsze pełnowymiarowe, nawet, jeśli mają się pojawić tylko w jednej książce. Do dziś brakuje mi Roxany Delfino, która pojawiła się w "The Dead Season".


Po piąte, te książki są niezwykle przydatne, jeśli chodzi o wskazówki dla podróżujących. Dzięki temu, że uważnie słuchałam, zjadłam we Florencji obiad za 4 i pół euro, był pyszny i świeży. A to się nie zawsze zdarza w turystycznych miastach. 

Poza tym, są to po prostu dobre kryminały. Świetnie się ich słucha. Mam nadzieję, że autorka szybko stanie się bardziej popularna i będę mogła polecić ją także czytającym tylko po polsku.


Nie czytający po angielsku mogą sobie przeczytać "Inferno" Dana Browna. Jest tam pełno ciekawostek i przydatnych informacji. Mam tylko nadzieję, że ten wszystkowiedzący prymus Robert Langdon nie będzie was zbytnio irytował :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz