Trani, nieopodal katedry |
I jest trochę tak, jakby część mnie została tam na zawsze, jak gdybym ciągle wracała tym autobusem z Martiny Franki do Ostuni, w którym nieomal spadałam z siedzenia na każdym zakręcie, i ciągle pamiętam, jak smakowało domowe wino pite z tradycyjnego, ceramicznego kubeczka, zupełnie, jakbym właśnie pociągnęła ostatni łyk.