A było to tak: pewnego letniego poranka (czy w tym wypadku raczej świtu), wstałam o piątej rano i dzielnie złapałam pierwszego Darta z Bray o 6, żeby o siódmej trzydzieści wsiąść w autobus i pojechać do Enniskillen. Kiedy byłam już w mieście, a było to przed 11, swoje kroki skierowałam do informacji turystycznej (znakomitej), co bardzo ułatwiło mi życie. Potem przespacerowałam się po mieście i poszłam na przystań, żeby oczekiwać na łódkę na wyspę.
Podczas pobytu na samej wyspie niebo było nawet częściowo niebieskie.
Na wyspie znajduje się typowa dla Irlandii okrągła wieża i ruiny kilku budowli.
To, co jest jednak unikatowe, to kamienny krzyż. Tych też jest w Irlandii masa, ten jest jednak inny, niż wszystkie.
W ruinach jednego z kościołów można wejść na galeryjkę.
Znajdujące się na wyspie budowle powstawały od dwunastego do piętnastego wieku. Ciekawostką jest także okrągły murek - pozostałość po drugiej okrągłej wieży, który znajduje się zaraz obok tej już istniejącej.
Podsumowując:
Jechałam: z dworca Busaras w Dublinie do Enniskillen autobusem numer 30. Jedzie docelowo do Donegal. Podczas przejazdu przez Irlandię Północną nie działało wifi, potem, za granicą, wróciło.
Płynęłam: łódką turystyczną MV Kestrel z przystani, która znajdowała się blisko zamku (praktycznie wystarczyło przejść przez most). Łódź była, na całe szczęście, zadaszona. Bilet kosztował 10 funtów, a wycieczka trwała niecałe 2 godziny. Najlepiej płynąć w lipcu lub sierpniu, tylko wtedy godziny wycieczek są gwarantowane.
Można też dostać się na wyspę promem, z Trory Point. Trzeba dojechać tam taksówką. Jest to tylko kilka kilometrów, ale droga nie jest bezpieczna dla pieszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz