Cinque Terre to pięć mikroskopijnych miasteczek zawieszonych na klifach Ligurii - Riomaggiore, Manarola, Corniglia, Vernazza i Monterosso al Mare. Tak malowniczych, że nie chce się wierzyć, że istnieją. I chociaż w Ligurii jest więcej takich miejsc - może o innym charakterze, ale tak samo nieprawdobodobnych - te są najbardziej znane.
Widok klifów z zamku w Vernazzy |
Największą zaletą Cinque Terre jest ich autentyczność - mimo ich pozornej baśniowości nie są to żadne sztuczne twory. Istniejące w nich stareńkie, romańskie kościoły mówią o tym, że te miejsca wiszą na tych klifach od bardzo, bardzo dawna. I choćbyśmy szli ulicami Vernazzy wciśnięci pomiędzy dwie grupy niemieckich turystów, świadomość, że już w jedenastym wieku ta osada istniała, zmienia wszystko. Bo kiedy wyobraziłam sobie, że już wtedy żyli tam ludzie, moim oczom ukazały się inne rzeczy, które znajdujemy w baśniach - niebezpieczeństwo, groza, izolacja, walka z naturą. Wcale zresztą nie trzeba sięgać pamięcią tak daleko, życie w nich i dziś wcale nie jest łatwe.
Mimo że ciężko naprawdę powiedzieć, które z nich jest najładniejsze - każde z nich ma w sobie coś takiego, czego nie mają inne - najciekawsza wydaje mi się Vernazza. Ma piękny romański kościół i zamek z okrągłą wieżą. Zamek można zwiedzać, rozpościera się stamtąd wspaniały widok na resztę miasteczka.
Szalenie mi się też podoba Riomaggiore. Jest bardzo ładnie położone, a raczej zawieszone, z kilkoma zabytkowymi kościołami, i zameczkiem.
Riomaggiore |
Oczywiście, nie sposób pominąć Manaroli z jej klasyczną panoramą (chociaż czy coś tak pionowego można właściwie nazwać panoramą)? Do Manaroli mam szczególną sympatię także ze względu na to, że to właśnie tam pierwszy raz jadłam cannolo siciliano :)
Panorama Manaroli |
Ostatnio wylądowałam w Monterosso al Mare, które na zdjęciach w internecie wydawało mi się zawsze najbrzydsze, a które w praktyce okazało się bardzo przyjemnym miasteczkiem. Nie jest tak dramatyczne, jak reszta, ale szalenie mi się tam podobało, biegałam po nim, jak w transie. Z morza wystaje tam charakterystyczna, trójkątna skała, która, nie wiedzieć czemu, była zawsze pokryta wrzeszczącymi radośnie nastolatkami, jakby stanowiła rezerwat dla tych egzotycznych istot...
Uliczka w Monterosso |
W Corniglii, położonej najwyżej ze wszystkich Cinque Terre jeszcze nigdy nie byłam, ale to dobrze mieć świadomość, że jeszcze coś mi zostało, może na przyszły rok - niech baśń się baje...
Łodzie w Manaroli |
Podsumowując:
KOLEJNOŚĆ z południa na północ:
Riomaggiore, Manarola, Corniglia, Vernazza, Monterosso al Mare.
Stacja kolejowa w Manaroli |
JAK DOJECHAĆ:
KOLEJĄ z La Spezii (kierunek na Sestri Levante). Pociągi kursują często, podobno tylko z Corniglii czasami ciężko się wydostać. Pociąg jedzie głównie w tunelach, toteż nie warto walczyć o miejsce przy oknie, i tak widać tylko ciemność :)
AUTEM podobno się nie opłaca - jako takiej drogi prowadzącej do Cinque Terre nie ma - podobno coś tam wybudowano, ale wąskie, i z niektórych parkingów do samych miasteczek idzie się strasznie długo, zwłaszcza do Riomaggiore.
ŁODZIĄ z Portovenere lub z La Spezii - łódź zatrzymuje się wszędzie, tylko nie w Corniglii, która jest na wzgórzu. Podróżowałam w ten sposób, jednak załapałam się na specyficzny dzień, w którym rozkład nie obowiązywał (stary się skończył, nowego nie było) i jedyną opcją była podróż z Portovenere do Monterosso. Stateczek nie zawijał więc do innych portów, więc nie mogłam zobaczyć pozostałych miejscowości z bliska. Może kiedyś jeszcze raz tam popłynę :)
Widok Riomaggiore z łodzi |
PIESZA trasa łączy wszystkie pięć miasteczek, a odcinek pomiędzy Riomaggiore a Manarolą, czyli tzw. Ścieżka Miłości (Via dell'Amore) jest nawet podobno w całości dostępna dla wózków inwalidzkich, niemniej jednak poszczególne odcinki są bardzo często zamknięte z powodów technicznych, a w dodatku nie zawsze jest to oznakowane odpowiednio wcześnie, toteż warto wziąć na to poprawkę, i przygotować sobie jakiś plan B., na wypadek W. :)
Via dell'Amore |
Są też trasy po pobliskich wzgórzach, pozwalają one na dotarcie do romańskich sanktuariów. Mapę z trasą znalazłam na stacji kolejowej w Vernazzy.
Widok Corniglii od strony Manaroli |
JADŁAM:
W takich miejscowościach, w sezonie, aż się prosi zastawiać pułapki na turystów. Na szczęście ani razu się nie złapałam - w Manaroli wybrałam knajpkę przy głównej ulicy, w której nie było pseudomorskiego wystroju, tylko zwykłe, czarne krzesła. Jakoś budziła zaufanie tym brakiem specjalnego wystroju, a postać siedzącej w kącie nad kawą przewodniczki niemieckiej wycieczki, którą mijaliśmy tego dnia kilka razy, upewniła mnie, że jestem bezpieczna. Nie pamiętam, niestety, jak się nazywało to miejsce. Za to tego cannolo siciliano nigdy nie zapomnę...
W Monterosso jadłam pierwszy raz w życiu pizzę bez sera, była rewelacyjna. Pizzeria nazywała się La Smorfia. (Link prowadzi do profilu na Tripadvisorze, gdzie przewija się mnóstwo malkontenctwa. Mi tam smakowało, a na ceny też nie jestem skłonna narzekać, były normalne, zwłaszcza, że tu, w Irlandii, płacę za pizzę 2 razy tyle. Poza tym we Włoszech, w turystycznej miejscowości, naprawdę można trafić duuużo gorzej).
Tak czy siak, zamierzam jeszcze nie raz odwiedzić to miejsce. Korci mnie, żeby jednak tym razem tam spać, albo przynajmniej gdzieś niedaleko, buszować całymi dniami w jednym miasteczku, i wreszcie wszystko dokładnie zobaczyć.
Nadbrzeże w Vernazzy |
Fantastyczne sa te domki na skałach. Że tez sie nie zawalą do morza! Ale sa na skałach, pewnie dlatego sa bezpieczne. J amieszkam w Angli w pobliżu klifów, bardzo piekne ale niebezpieczne, nie można podchodzic blisko bo grozi zawaleniem. Może przyjedziesz i o nich napiszesz. Jest tez troche grozy - jeden z największych klifów jest zwany Górą samobójców... niestety to smutne ale wielu ludzi z niej skacze. CZesto tez policja patroluje te okolice w poszukiwaniu kogos kto ma zamiar skoczyć. Ale widoki piękne!
OdpowiedzUsuńNo, to też nie jest najbezpieczniejsze miejsce na świecie - w 2011 roku zeszły lawiny błotne, w Vernazzy było 4 metry błota. Tak to już jest, jak się żyje blisko natury, sama zresztą wiesz...
OdpowiedzUsuńAle są też plusy, i plusów jest chyba zawsze więcej :)
Usuń