poniedziałek, 6 lipca 2015

Jak pojechać do Apulii nie ruszając się z domu

Książka, z braku laku sfotografowana na plaży w Bray

Niedawno wpadła mi w ręce książka Dariusza Czai "Gdzieś dalej, gdzieś indziej". O Apulii. Genialna. Podróże autora mieszają się w niej z relacjami innych - z filmami, z muzyką, z tekstami napisanymi wcześniej. Jest dużo wskazówek, co można by jeszcze w przyszłości obejrzeć / poczytać na temat. To wszystko przeplata się z opisami prawdziwego życia i obecnych w nim drobnostek - psa, z którym zaprzyjaźnił się autor, albo zjadanej przez niego brzoskwini.

Bari

Generalnie nie czytam tego rodzaju literatury. Nie czytam dlatego, że z reguły jest ona fatalnie napisana, przekombinowany język sprawia, że tracę zainteresowanie najciekawszymi nawet sprawami. Czaja robi jednak dokładnie na odwrót - bierze na warsztat jakiś temat, który mnie kompletnie nie interesuje, jak na przykład muzyka, po czym opisuje ją tak, że po przeczytaniu koniecznie chce się jej słuchać. Jest w tym szacunek dla czytelnika, skromność, zdrowy rozsądek, a przede wszystkim talent. Dla mnie to jest szczególnie ważne, bo czytam wyłącznie w fatalnych warunkach, kiedy wszystko koło mnie gra,wrzeszczy i trąbi, często czytam na stojąco, a wicher przewraca mi kartki. 

Molfetta
I to, co mnie zawsze tak denerwuje w magazynach turystycznych, kiedy autorzy artykułów próbują przywołać w nich klimat danego miejsca (a co kończy się na tym, że jest zawsze tak samo - starsi mężczyźni siedzą na ławce i palą tytoń, rybacy wyciągają z wody swoje sieci, a słońce zachodzi), to u Czai jest tak prawdziwe, że możemy nieomal usiąść koło niego na tej ławce, o której pisze, i poczuć zapach tej brzoskwini, którą właśnie tak niezgrabnie zjada. Nie znaczy to jednak, że z książki nie można się dowiedzieć, czym, jak i gdzie dojechać, jaki bilet kupić, i czego nie robić. Sama chciałabym umieć tak pisać. 

Trani
Byłam w Apulii. Teraz, patrząc z perspektywy czasu, uważam, że była to moja najważniejsza wyprawa. To miejsce nie daje o sobie zapomnieć. Tamta podróż łatwo staje mi przed oczami, wystarczy niewielki wysiłek wyobraźni, i z powrotem tam jestem, siedzę na przystanku w Ostuni i czekam na autobus do Cisternino, nie wiedząc jeszcze, jakie przygody mnie tam spotkają. Może to dlatego klimat tej książki tak do mnie przemówił - Apulia, po pięciu latach, które minęły od wyprawy, ciągle jest we mnie żywa. Siedziałam na tych samych placach, chodziłam po tych samych ulicach i w pewien sposób ciągle tam jeszcze jestem. A jednocentówkę z Castel del Monte na rewersie, o której autor pisze, trzymam w portfelu jako talizman. 

I wiem, że jeszcze tam pojadę. Nie mogę się już doczekać. 

Ostuni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz