piątek, 16 września 2016

Wycieczka na wyspę szczęśliwą

Plan tej wyprawy, jakimś cudem, powstał podczas wizyty u kosmetyczki. Miałam w perspektywie podróż służbową do hrabstwa Mayo, a okazało się, że kosmetyczka jest z Newport, więc postanowiłam pociągnąć ją trochę za język. Opowiadała mi o Greenway, ścieżce rowerowej, która prowadzi aż do wyspy Achill. A ja sobie powzięłam takie postanowienie, że tam pojadę, choćby nie wiem, co. 

Plaża niedaleko Doogort


A nie było to łatwe,bo na Achill, największą wyspę w Irlandii, kursuje w tygodniu tylko kilka autobusów. I to raczej wieczorem, zupełnie bez sensu, więc jedyną opcją, żeby się tam dostać, jest rower. Wzięłam się więc za szukanie roweru w Westport, który jest w tej okolicy ostatnim punktem, do którego dociera cywilizacja, przynajmniej w postaci przyzwoitego publicznego transportu. I tak znalazłam Clew Bay Bike Hire, z opcją, że ich autobus dowiezie mnie pod samą wyspę Achill, a potem nawet stamtąd dowiezie z powrotem do Westport. Natura tego autobusu jest jednak taka, że nie można z niego skorzystać bez wypożyczenia roweru, i tu dopiero zaczyna się zabawa. Achill jest górzysta, ma klify, urwiska, na rowerze jeździ się po niej niełatwo, a ja nie siedziałam na tym środku transportu ponad 10 lat. Przez pierwsze 10 km byłam zadowolona głównie z tego, że nikt mnie tam nie zna. 

Ashleam, pierwszy odpoczynek
 
Podróż zaczęłam w Achill Sound, na moście. Stamtąd pojechałam w lewo, na Ashleam, aż do Dooega. Stamtąd najprostszą drogą przejechałam na drugą stronę wyspy, na główną drogę, którą pojechałam na północ, z zamiarem zobaczenia Keel, skąd miałam zamiar już wrócić prosto do Achill Sound. Jednak tak się jakoś stało, że i czasowo, i kondycyjnie sprawa wyglądała dobrze, więc zamiast tego, skręciłam do Doogort, skąd, zamiast wrócić prosto do głównej drogi, jechałam opłotkami tak długo, jak się dało, do Achill Sound, i jeszcze zdążyłam na obiad. Wyszło tego ponad 40 kilometrów.

Ashleam, klify i urwiska


Ashleam, owca, która przyszła specjalnie zapozować do zdjęcia

Klify, w drodze do Dooega

Dooega

Z jednej strony wyspy na drugą, góry po drodze

Przejazd na drugą stronę, w oddali widać Nephiny

I więcej gór po drodze


Na każdym etapie wyprawy towarzyszył mi zachwyt. Bo na Achill zachwyca wszystko - od klifów i gór, aż po ławeczkę z widokiem na ocean, z pamiątkową tablicą, z której można dowiedzieć się, że... niczego się nie można dowiedzieć, bo napis jest tylko po irlandzku. Niemniej, kiedy powiedziałam Eli, gdzie byłam, ona zakrzyknęła: 'Ej, to ty najlepszych rzeczy w ogóle nie widziałaś'! 

A potem, już na głównej drodze, wyłania się Slievemore

Pod którą jest bardzo piękna plaża z łososiowym piaskiem
 

Praktycznie każda podróż jest jak ogród o rozwidlających się ścieżkach - pobudza apetyt na dalsze eksploracje, pokazuje rzeczy, o których wcześniej nie miałam pojęcia, albo nie miałam pojęcia, że w rzeczywistości są aż tak ciekawe. Zamiast skreślać i odhaczać miejsca z listy 'do odwiedzenia', jak szalona dopisuję do niej nowe. Bo im więcej się podróżuje, tym bardziej się widzi, że prawdziwe miejsce nigdy się nie 'kończy', nie da się za nim postawić kropki, tak, jak nigdy się dla mnie nie skończyło hrabstwo Wicklow, w którym mieszkam. Wyprawa na Achill przyniosła mi przyjemnie bolesną świadomość tego, że nie spocznę, dopóki nie zobaczę Keem i Keel, dopóki nie wejdę na Slievemore, dopóki nie przejadę na rowerze z Achill Sound do Newport, i że między Mulranny a Newport są góry, Nephiny, po których można, a nawet należałoby chodzić... I wiem, że ze Slievemore zobaczę kolejną górę, a z niej kolejną wyspę, i to uruchomi (już uruchomiło) efekt domina, i że to się nigdy nie skończy, tylko będzie się gromadzić, nawarstwiać i rozrastać, i nigdy nie przestanie. 

Następna plaża i wszechobecne owce

Podsumowując: 
Do Westport, tej ostoi cywilizacji, a poza tym całkiem ładnego miasteczka, kursują zarówno autobusy i pociągi. Te ostatnie są o wiele bardziej praktyczne, chociaż drogie. A potem to już tylko Clew Bay Bike Hire, albo jakaś inna firma wynajmująca rowery. Pakiet, który ja wybrałam, kosztował 35 euro, samo wynajęcie roweru kosztuje 15. Do roweru dostaje się kask, jeśli pojedziecie Greenway, w pakiecie jest jeszcze pomoc w razie awarii, ale wyspy Achill to niestety nie obejmuje, więc dostaniecie jeszcze taki mały zestaw do napraw. I kluczyk do roweru. 
Firmowy autobus odjeżdżał z Westport o 9.30, a z Achill o 17.30, co sprawiło, że miałam naprawdę dużo czasu. W dodatku w sezonie (niewykluczone, że poza sezonem też) można się było do ich dodzwonić nawet w niedzielę.
Informacja turystyczna na Achill mieści się w Achill Sound. Można tam zaopatrzyć się w darmową, całkiem niezłą mapę, którą, zresztą, można też pobrać tutaj.
UWAGA na owce, zdarza im się wybiegać znienacka na ulicę. 

Pod sam koniec trasy
 

2 komentarze: