niedziela, 20 grudnia 2015

Kościół na niedzielę - San Piero a Grado



Na dworzec autobusowy wbiegłam w ostatniej chwili. Teoretycznie, bo autobus się spóźniał, więc zdążyłam jeszcze zrobić z siebie głupka w informacji, pytając, dlaczego nie mogę jechać autobusem o pierwszej. "Bo jest już druga", spokojnie wytłumaczył mi pan w okienku i pokazał zegar. Mój smartfon z uporem maniaka pokazywał wcześniejszy, irlandzki czas.
Było upalne, kwietniowe popołudnie, słońce opalało radośnie moje blade, gołe nogi. Wreszcie autobus nadjechał. Wsiadająca wraz ze mną zakonnica obrzuciła moje nogi pełnym dezaprobaty spojrzeniem. No cóż, pod koniec kwietnia Włosi ciągle jeszcze chodzą w zimowych kurtkach. Przyzwyczajona raczej do irlandzkich temperatur, próbując wtopić się w toskański tłum, umarłabym chyba na udar słoneczny. 

Rozejrzałam się po autobusie i wybrałam z tłumu osobę, która mogłaby mówić po angielsku. Był to młody, kędzierzawy chłopak. Przysiadłam się, pytając o kościół. Zyskałam w ten sposób najlepszego przewodnika, jakiego mogłabym sobie wymarzyć. Zakonnica wbijała we mnie nienawistne spojrzenie, przenosząc je raz po raz z mojej twarzy na widoczny kawałek uda, zupełnie, jak kot obserwujący lotkę przy grze w badmintona. 

W końcu wysiedliśmy, wszyscy troje, na tym samym przystanku. Chłopak powiedział, że zaprowadzi mnie do kościoła, a zakonnica, kiedy usłyszała, gdzie idziemy, natychmiast się rozpromieniła. Zbrodnia chodzenia bez rajstop została mi wybaczona w jednej sekundzie, a siostra, gestykulując, opowiadała po włosku, jaki piękny jest ten kościół. Od chłopaka, który odprowadził mnie pod samą budowlę, dowiedziałam się, że jest tam polski ksiądz, i że ulica, przez którą trzeba przejść, żeby dostać się do San Piero, jest bardzo niebezpieczna, i trzeba uważać. Pożegnaliśmy się, chłopak zniknął w bramie domu nieopodal. Ja weszłam do kościoła i przez dobre piętnaście minut miałam go tylko dla siebie. 



Byłam tego dnia w Pizie, gdzie widziałam masę romańskiej architektury, w tym katedrę i baptysterium, ale to San Piero zrobiło na mnie największe wrażenie. Jest trochę inny od typowej toskańskiej romańskiej architektury. Ma dwie absydy, co w tej części Europy jest rzadko spotykane. Najważniejsza jest jednak atmosfera. Tego się nie da opisać. 





San Piero a Grado mieści się w Toskanii, kilka kilometrów od Pizy. Autobus CPT numer 10 odjeżdża z centrum Pizy i jedzie do miejsca przeznaczenia około 15 minut. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz