środa, 15 lutego 2017

W cieniu Wielkiego Meczetu

Widok Kordoby od strony Torre de la Calahorra
Leżąca w hiszpańskiej Andaluzjii Kordoba (Cordoba) kojarzy się zdecydowanie z jednym zabytkiem - Wielkim Meczetem. Na nim, na całe szczęście, historia się nie kończy.
Przekonaliśmy się o tym, niestety, z powodu deszczu. W listopadzie w Kordobie lało jak z cebra, więc trzeba było się gdzieś chować - padło na muzea. Punkt po punkcie opowiadam, co można i warto zobaczyć w tym mieście, a z czego można spokojnie zrezygnować.


Wielki Meczet, kamienny las
1. Wielki Meczet, oczywiście.
Dowiedziałam się o nim już jako nastolatka, na lekcjach historii sztuki, toteż zobaczenie tego lasu kolumn z powtarzającymi się podkowiastymi łukami pomalowanymi w biało-czerwone pasy miało być dla mnie nie lada przeżyciem. Po wejściu do środka okazało się jednak, że wszystkie zdjęcia z tego miejsca, jakie widziałam w Internecie czy w albumach, były kolosalnie przekolorowane i bezwzględnie przerobione. Mam wrażenie, że oryginalny zabytek przez to trochę jednak traci, bo jego subtelny czar polega trochę na czym innym - na szczegółach. Łuki pomalowane w pasy to ciekawe rozwiązanie, jednak moim zdaniem najciekawsze jest tam, gdzie to jest zachwiane, czy to przez średniowieczne przebudowy czy to przez zmianę rytmu tych łuków.


Wielki Meczet, łuki
Tym, co podobało mi się najbardziej, był mihrab, ozdobna wnęka wyznaczająca kierunek, w którym znajduje się Mekka. Pytanie, czy mihrab w Wielkim Meczecie naprawdę wskazuje ten kierunek, jest kwestią sporną, ale dla mnie nie ma to zupełnie znaczenia, bo bogactwo ornamentów i zdobień zupełnie przyćmiewa takie przyziemne kwestie geograficzne :)


Wielki Meczet, mihrab
Najpięknieszym elementem jest zdecydowanie kopuła.


Wielki Meczet, kopuła
Meczet jest zdecydowanie najważniejszym zabytkiem Kordoby i koniecznie należy go zwiedzić, bo naprawdę warto, warto go też obejść z zewnątrz i zobaczyć, bo detale na zewnątrz są równie ciekawe, jak te w środku, chociaż, ze zrozumiałych względów, mniej zadbane i skromniejsze.


Wielki Meczet, detal dekoracji zewnętrznych
Obecnie meczet służy jako katolicki kościół. W jego bryłę jest wbudowana późniejsza, barokowa część, ale o ile gotyckie wtręty wydawały mi się ciekawe i dość ożywcze, o tyle ten barok wydał mi się dość kuriozalny...


Alkazar, u góry
2. Alkazar.
Forteca o arabskich początkach, z wieżą, z której można zobaczyć widok Kordoby, ma też ciekawe ogrody i niewielkie arabskie łaźnie, w środku są też prezentowane rzymskie mozaiki. Warto odwiedzić, szczególnie ze względu na piękne widoki z góry i niecodzienne spojrzenie na miasto, którym możemy stamtąd ogarnąć Kordobę.


Widok z wież Alkazaru
Alkazar, ogrody
Nieopodal Alkazaru ciągną się całkiem nieźle zachowane mury miejskie, przylega do nich La Judería, czyli historyczna dzielnica żydowska. Mieści się tam synagoga, parę ciekawych muzeów i zabytków, między innymi maleńka kaplica - Capilla Mudejar, którą warto zwiedzić. 

Capilla Mudejar, sklepienie
Capilla Mudejar, mozaika
3. Torre de la Calahorra - stojąca po drugiej stronie rzeki wieża, w której mieści się ciekawe muzeum opowiadające o historii miasta - między innymi o sławnych postaciach, które zamieszkiwały Kordobę w średniowieczu i o panującym w niej multi-kulti. Muzeum jest multimedialne, ma specjalny system audio, zwiedza się ze słuchawkami i słucha opowieści, które czasami są trochę przydługie, ale w gruncie rzeczy to nie szkodzi, bo każdy zawiaduje własnymi słuchawkami i można przełączać, kiedy się tylko chce. Jest kilka makiet, między innymi ładna i ciekawa makieta Wielkiego Meczetu z czasów sprzed późniejszej, katolickiej przebudowy. Można sobie zobaczyć, jak to wtedy wyglądało, pozapalać światełka, pobawić się.


Makieta Wielkiego Meczetu w Torre de la Calahorra
Wieża ta jest też widokowa - po drugiej stronie rzeki Guadalquivir rozpościera się panorama miasta. Sama rzeka też jest ciekawa, jest na niej mnóstwo wysepek i zabytkowe młyny. Niestety, kiedy byliśmy w Kordobie, lało, więc widzieliśmy głównie parasolki, parasolki...


Most na rzece Gwadalkiwir pamięta czasy Rzymian
Wieża meczetu wychyla się spomiędzy domów La Juderii
4. Wieża przy Wielkim Meczecie jest wieżą widokową. Nie ukrywam, że lubię patrzeć na miasta z góry, więc wejście na wszystkie możliwe punkty widokowe jest zawsze ważnym elementem wycieczki. Chociaż pogoda jednak nie dopisała i widok wydał mi się przeciętny, zostało to zrekompensowane dosyć ciekawą architekturą samej wieży, której początki - jakżeby inaczej - sięgają czasów arabskich, i która była kiedyś minaretem. Widać to w kilku miejscach, i to dość ciekawie.


Wieża, pozostałości po dawnych czasach
Widok z wieży
W naszym przypadku największą wadą wieży okazała się jej obsługa. Sprzedażą biletów (albo i nie) zajmował się niezbyt miły pan nie mówiący po angielsku, ale nie wiedzący o tym. Ktoś inny poinformował nas, że wieża podczas opadów deszczu jest nieczynna. Akurat lało jak z cebra, a my wybieraliśmy się do meczetu, ale chcieliśmy zapytać, czy później nam ją otworzą, jeśli przestanie padać. I tu zaczęły się schody - zadawszy to pytanie, zostaliśmy poinformowani, że wieża jest zamknięta, bo pada. Odpowiedzieliśmy, że to już wiemy, ale chcemy wiedzieć, czy będzie otwarta później tego samego dnia, jeśli padać przestanie, a pan bileter odpowiedział, że... wieża jest zamknięta, bo pada. A jak przestanie? No, jest zamknięte, bo pada... i tak w kółko. Sprawdziliśmy ręcznie, kiedy przestało padać, była otwarta :)


Widok z wieży
5. Synagoga.
To w Kordobie ewenement - była za darmo. Jest nieduża, ale ładna i ciekawa, warto zobaczyć.


Synagoga, wnętrze
Zaułek z kościołem św. Franciszka
6. W ciemno polecam włóczenie się po mieście - pochodziliśmy trochę w deszczu i Kordoba wydała nam się bardzo klimatyczna i przyjemna, co to dopiero musi być, kiedy jest ładnie... Poza tym, chodząc sobie, można natrafić na takie cuda, jak ta brama:


Bardzo ładna brama, której nawet nie było na mapce z zabytkami
7. Muzea w Kordobie są liczne, jest tam między innymi średniowieczny arabski dom - Casa Andalusí - i, praktycznie zaraz obok, muzeum poświęcone Żydom sefardyjskim. Zwiedziliśmy oba, nie mniej jednak jakość tego pierwszego jest, moim zdaniem, zupełnie nieadekwatna do ceny i spokojnie można je sobie odpuścić. Nic szczególnego, a żeby to zobaczyć, trzeba się pozbyć 4 euro. Zwiedzaliśmy je chyba 15 minut, bo nic nas tam nie zaciekawiło. Trochę bardziej interesujące jest Museo Sefardi, bo tam ktoś się postarał, żeby coś pokazać, nie mniej jednak, gdyby nie deszcz, wolałabym się włóczyć po mieście i wydać te 4 euro na jakieś przekąski, czy coś podobnego. Generalnie nie jestem zwolenniczką muzeów - jeśli gdzieś jadę, wolę oglądać prawdziwe, żywe miasto, niestety tym razem przegrało ono z deszczem i stąd nasze niecodzienne, muzealne zainteresowania :(


Starożytny, rzymski kot
8. Rzymska świątynia. Stoi sobie w środku miasta, jak gdyby nigdy nic, otoczona najzwyklejszymi na świecie budynkami. Jest to obowiązkowy punkt dla miłośników kotów - jest ich tam pełno, i to w dodatku bardzo ładnych :)

MARTA GRZECHU WARTA!!!
9. Marta. Mieszkaliśmy niedaleko tej churrerii, więc wypatrzyliśmy ją sobie już podczas pierwszego spaceru. Następnego dnia rano poszliśmy na śniadanie - churros, czekolada, tosty z szynką, herbaty - za wszystko zapłaciliśmy 8 euro, a wyszliśmy stamtąd ciężcy, jak słonie. Tego dnia przez pomyłkę zamówiłam rumianek, którego nie cierpię, ale okazał się być takiej jakości, że wysiorbałam cały, i jeszcze żałowałam, że to już. Dzień później siedziałam przy gorącej czekoladzie i nie mogłam się pogodzić z tym, że wyjeżdżamy, bo do gorących czekolad była osobna karta - do wyboru chyba z dziesięć różnych smaków i do dziś nie mogę ścierpieć tego, że spróbowałam tylko jednej. Lokal ma ciekawy, industrialny wystrój, ale najlepsza była pani kelnerka, która pożyczyła jedzenie od ludzi ze stolika obok, żeby nam pokazać, co możemy zamówić, i w ogóle była jak rakieta, i dla niej samej poszłabym tam jeszcze 100 razy :)


Wielki Meczet wieczorem
Podsumowując: Zwiedziliśmy siedem muzeów, chociaż planowaliśmy tylko trzy i w tym celu wybraliśmy nawet na zwiedzanie tego miasta taki typowo niemuzealny dzień, jak poniedziałek. Spowodowało to, że musieliśmy ugryźć trochę wtorku, żeby dozwiedzać jakieś niezbędne elementy, takie, jak na przykład Alkazar, które w ów poniedziałek były nieczynne.
Godziny otwarcia obiektów: zmienne. Kordoba słynie z tego, że jest miastem nieprzewidywalnym i manipuluje godzinami otwarcia praktycznie co chwilę. Trzeba zdobyć słynną kartkę z informacją, kiedy i co jest czynne. W przypadku Kordoby jest ona dostępna w Internecie, czyli tu. Obecnie są godziny otwarcia na luty, czyli nawet na te 28 dni coś zmienili... 
Ceny biletów: Są na magicznej kartce, pod linkiem powyżej. Rzut oka upewnił mnie, że też się zmieniają :)
Miłego zwiedzania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz