poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Zamek miesiąca - Carrickfergus



Ten zamek przyciągał mnie od zawsze - przejechałam pod nim chyba z dziesięć razy, a dwa razy się nawet pod nim zatrzymałam, jednak wisiała na nim jakaś klątwa, bo nigdy nie miałam czasu, żeby wejść do środka. Tym razem postanowiłam to zmienić. Zdecydowałam się na Carrickfergus dwóch powodów: po pierwsze, byłam akurat służbowo w Belfaście, a po drugie, zostało mi dziesięć funtów z wakacji w Anglii.


To akurat wystarczyło - wejście na zamek kosztowało 5 funtów, a na bilet kolejowy tam i z powrotem z Belfastu wydałam 4,20. Ta ostatnia cena była po zniżce - żeby się na nią załapać, należy podróżować po 9.15, jednak, jeśli tego samego dnia jedzie się z Dublina, albo, co gorsza, z Bray, to nie jest żaden problem :) To, co mi zostało, zainwestowałam w kawę z automatu w cenie 30 pensów, która, jak na kawę z automatu, prezentowała dość wysoki standard, w każdym razie się po niej nie krzywiłam tak, jak po tej, którą piłam kiedyś w Belfaście za dwa funty.


Zamek bardzo mi się podobał, chociaż wnętrza bynajmniej nie były dopracowane w każdym szczególe - w jednej komnacie stał odkurzacz i wiadro, do którego kapała woda, nie bardzo wiadomo skąd, to znaczy z sufitu, ale było to dziwne, bo nie padało. Biorąc pod uwagę dość niską cenę biletu wstępu, a także fakt, że gdyby wszystkie zamkowe muzea były doskonale przygotowane i błyszczące, to by było nudno, uważam, że to całkowicie w porządku. Wprawdzie fajnie się zwiedza zamki pełne interaktywnych cudów, niemniej, dobrze też poczuć taki trochę luźniejszy klimat i nie czuć presji na to, żeby przymierzyć wszystkie typy zbroi... 


Głównym atutem zamku jest jego położenie - jest usytuowany na wychodzącym w morze cyplu. Z jego murów można podziwiać widoki na całą zatokę. 


Są też filmy - jeden taki bardziej dla dorosłych, a drugi animowany, i wygląda, jak przeznaczony dla dzieci, ale jest dość krwawy - mnie się tam podobał, niemniej, małym dzieciom bym go nie pokazała. Wiszą tam zresztą ostrzeżenia, że sceny w nim pokazane mogą być nieodpowiednie dla najmłodszych. Filmy można zobaczyć w salce w zamku, a także siedząc przy stoliku obok automatu do kawy, i to jest o wiele lepsze rozwiązanie, bo jest dostęp do napojów i słodyczy, jest tam dzienne światło, i w ogóle jest milej. 


Miasteczko, samo w sobie, jest ładne i miłe, ma zachowane w dużej części mury obronne, poza które, szczerze mówiąc, nie bardzo się rozrosło - aż trudno uwierzyć, jak jest małe. Poza murami obronnymi jest jeszcze niewielkie, ale ładne muzeum, do którego wstęp jest bezpłatny. Przy muzeum znajduje się informacja turystyczna.


Podsumowując:
Dojazd: Pociąg z Great Victoria Street Train Station albo z Belfast Central (Ten z perwszej stacji przejeżdża przez tę drugą, czas przejazdu to 35 minut z Victoria albo 30 minut z Central). Bilet po dziewiątej piętnaście to koszt 4 funtów i 20 pensów.
Godziny otwarcia: Od 10 do 17, ostatnie wejście pół godziny przed zamknięciem. 
Czas zwiedzania: 1-2 godziny, w zależności od dokładności.
Z Dublina do Belfastu najlepiej dostać się Aircoachem. Cena biletu tam i z powrotem to 24 euro. 


Wejście do zamku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz