poniedziałek, 22 czerwca 2015

Jakie to szczęście, że bezludne wyspy są tak blisko! - część 1


Co zabralibyście ze sobą na bezludną wyspę?

Kiedyś wydawało mi się, że to pytanie jest czysto hipotetyczne. Pakowałam sobie w myślach walizkę, w której były, o zgrozo, głównie książki. Tymczasem, kiedy to nastąpiło, wyszło zupełnie naturalnie. Wzięłam przede wszystkim przyjaciół. Poza tym, zabrałam aparat, butelkę wody i jakieś batony, i w pewien słoneczny poranek popłynęliśmy na Ireland's Eye.
Wyruszyliśmy turystyczną łódką z przystani w Howth.


Płynęliśmy krótko. Może pół godziny, było tak pięknie, że nie było czasu na patrzenie na zegarek.


Charakterystycznym punktem wyspy jest jej stroma, skalista część.




Wyspa jest bezludna, jednak nie zawsze tak było, o czym świadczą ruiny wieży martello i kościółka.
Dziś na wyspie żyją mewy, mnóstwo mew. Nigdy nie widziałam ich aż tylu na raz. 





Początki kościółka, którego ruiny widać poniżej, sięgają ósmego wieku.


 Pogoda była piękna, w oddali było widać kolejną wyspę - Lambay.



Na wyspie byliśmy dość krótko, około godziny, po czym wróciliśmy do przystani na Howth, żeby jeszcze nacieszyć się innymi ciekawymi rzeczami.


Podsumowując:
Dojazd i inny transport:
Wypływa się z Howth, dokąd dojechaliśmy Dartem (takim podmiejskim pociągiem). Z Dublina jedzie się około pół godziny, bilet kosztuje kilka euro.
Płynęliśmy Island Ferries. Łódka odpływa zazwyczaj ze zachodniego molo. Rozkład jazdy jest dość nieokreślony, na zasadzie "czas pokaże". Na podany na stronie numer telefonu nie warto dzwonić, bieżące wieści ma za to informacja turystyczna mieszcząca się w niepozornej budce przy przystani. 
Koszt podróży tam i z powrotem wyniósł 15 euro na osobę.
Jedliśmy:
Wszyscy trochę się obawialiśmy restauracji/pułapek na turystów (ja osobiście raz dałam się nabrać, kiedy gdzieś tam w przystani poszłam do ładnie wyglądającej restauracji, którą wszyscy chwalili i dostałam tam za 9 euro 2 potwornie suche falafele i liście buraków), więc poszliśmy po linii najmniejszego oporu i zjedliśmy rybę z frytkami siedząc na trawie. Kosztowała razem około 8 euro, taniej, niż moje nieszczęsne falafele, a była duża i o wiele smaczniejsza. 
Poza tym na Howth znajdziemy jeszcze piękną trasę spacerową wzdłuż klifów (opiszę ją niebawem). Jest jeszcze zamek i ruiny średniowiecznego kościoła...


...no, ale konia z rzędem temu, kto w Irlandii znajdzie spłachetek ziemi bez ruin średniowiecznego kościoła...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz